Rozstania w przyjaźni – coaching przy lampce wina…

Japońska pisarka, Banana Yashimoto napisała kiedyś, że są miłości, których koniec widać i takie, których końca nie widać…
Zastanawiałam się kiedyś, czy może być podobnie z przyjaźniami?…
W moim życiu już kilka razy doświadczyłam rozstań z osobami znaczącymi – z przyjaciółmi, bez których kiedyś wcześniej nie wyobrażałam sobie mojej egzystencji. I nie mam tu na myśli rozstania z powodu wyjazdu tej osoby na stałe za granicę i w związku z tym fizycznej niemożności spotkania się ze sobą i porozmawiania osobiście, co przy obecnej technologii nie stanowi już chyba żadnego problemu. 🙂

Mam na myśli takie rozstania, które nastąpiły, ponieważ coś się skończyło, coś się wypaliło, bo w pewnym momencie zaczęło brakować wspólnych tematów, zainteresowań, podobnego odbioru świata – w pewnym momencie przestało być fajnie… i skończyła się przyjaźń.

Czy bolało? Tak, w większości tych przypadków bardzo bolało lub przynajmniej pojawiła się refleksja – czy tak musiało się stać?

No właśnie, czy przyjaźnie, których już nie ma w naszym życiu, to te, których koniec było widać na początku? Czy skazani byliśmy na to rozstanie?

Współczesna filozofia dowodzi, że podstawową sytuacją egzystencjalną człowieka jest bycie w relacji. Ja i mój przyjaciel to relacja powstała w wyniku znaczącego spotkania z drugą osobą – jeśli do takiego spotkania doszło, oznacza to, że odsłoniliśmy przed sobą najbardziej autentyczne aspekty własnej osoby i jesteśmy tego świadomi. Komfort bycia prawdziwym w obecności drugiego człowieka z jednoczesnym odczuciem bycia przez niego akceptowanym to doświadczenie bezcenne. To właśnie to doświadczenie, którego szukamy wchodząc w relacje. Tego pragniemy w przyjaźni.

I niestety zdarza się, że mamy to przez wiele lat, po czym powoli, stopniowo zaczynamy czuć, że coś nie gra, nie ma już tej prawdy, nie ma już akceptacji, nie ma otwartości – i nagle… nie ma przyjaźni. Prawdopodobnie każde z nas przeszło długą drogę od momentu naszego znaczącego spotkania, lecz zdaje się, że z jakiegoś powodu przestaliśmy w pewnym momencie sobie w tej podróży towarzyszyć. Najpierw nasze drogi biegły równolegle, obok siebie, wędrowaliśmy ramię w ramię. Jednak gdzieś na rozstaju rozeszliśmy się w dwóch przeciwnych kierunkach. Podjęliśmy różne decyzje co do tych samych spraw i gdy teraz oglądamy się na siebie, widzimy tę drugą osobę gdzieś bardzo daleko, podąża drogą, która nie jest dla nas.

Jeśli tak właśnie stało się w Waszym życiu, jeśli w taki sposób utraciliście Waszą przyjaźń, to pewnie tego właśnie chcieliście. Podejmując rozmaite mniej i bardziej ważne życiowe decyzje, spowodowaliście – Ty i ta druga osoba, że Wasze drogi się rozeszły. I w życiu każdego z Was nie ma już miejsca na starego przyjaciela.

Smutne? Cóż, życie to ciągły rozwój, bezustanne zmiany. Spotykamy nowych ludzi, nawiązujemy nowe relacje. Żegnamy stare przyjaźnie.

Zastanów się chwilę nad jednym z takich właśnie pożegnań. Co czujesz? Czy do rozstania doszło, ponieważ jesteś dzisiaj już innym człowiekiem? Co jest w tobie lepszego? W jakim stopniu zmiany, które w Twoim życiu nastąpiły, a które miały wpływ na to rozstanie, są dla ciebie dobre? Czy jesteś w miejscu, w którym chcesz być? Jak jest w tym miejscu bez Twojego przyjaciela? Może miejsce, w którym jesteś nie jest fajne, a jego tu nie ma, bo właśnie przed tym bez powodzenia usiłował Cię uchronić? Co straciłaś? Co zyskałaś? Czy o to ci chodziło? Kiedy patrzysz z tego miejsca daleko tam, gdzie jest Twój przyjaciel, gdzie jest lepiej? Gdzie naprawdę chciałabyś być? Tu gdzie jesteś, czy tam, gdzie jest on? Czyj świat jest ci bliższy, Twój, czy jego?

Znaczącemu spotkaniu z drugim człowiekiem towarzyszy znaczące spotkanie z samym sobą. Kiedy rozstajesz się z przyjacielem, rozstajesz się z częścią samej siebie. Czy to jest właśnie ta część Ciebie, z którą chcesz się rozstać?

Bo może po prostu zabrakło czasu, by pielęgnować tę przyjaźń? Czasu na ciepłe, mądre lub mniej mądre, śmieszne czy poważne rozmowy? Czasu, w którym nie liczymy godzin i minut, którego nie wpisujemy w kalendarz, którego nie planujemy na kilka dni, tygodni wcześniej, a który za to znajdujemy tak po prostu, by dać go sobie nawzajem, bo wiemy, jak bardzo jest nam to potrzebne…

Z życzeniami, by zawsze udawało Ci się znaleźć ten czas! 🙂

Wszystkiego dobrego!

Monika SchwertnerAutorka tekstu: Monika Schwertner – doradca biznesowy, trener i coach