srebrna góra, pokora i wino niemszalne

ciekawe czy można sobie wyobrazić bardziej niespodziewane miejsce na kobiece spotkanie niż klasztor kamedułów, objęty całkowitą klauzurą, zabraniającą nie tylko widzenia z obcymi (oj, chciałabym kiedyś poznać historię ich nieortodoksyjnych wglądów w światy duchowe), ale nawet pomiędzy samymi braćmi?

a jednak…

Image

za murami klasztornymi w ciszy, skupieniu i odosobnieniu pracują bracia, przed murami zaś wre robota nie mniej kontemplacyjna. dwóch facetów i jedna kobieta oraz ich pomocnicy uwijają się przy 12 hektarach niesprzyjających warunków pogodowych nad uprawą winorośli.

drugiego dnia oficjalnej sprzedaży pierwszego, 2012, rocznika win ze srebrne góry, odwiedzam z dziewczynami ze stowarzyszenia kobiety i wino winnicę srebrna góra.

wita nas paskudna pogoda – jeden dzień lata przy 18 C pośród 30- i 40-stopniowych upałów. przenikliwy wiatr i szok dla organizmu wydają się być dobrą lekcją, obrazującą pracę z naturą. to nie lampka wina na nagrzanym basenie, ani nie butelka przy przytulnym kominku. to swego rodzaju zależność, podległość pewnym odgórnym prawom, których symbolem wydają się być strzelające z góry w niebo wieże kamedulskich dzwonnic.Image

stoję w polu, przede mną stok w dół, za mną stok w górę, pomiędzy droga od świata Imagedo klasztoru. słucham o ulewach, które zdarły ze zbocza 350 ciężarówek świeżo spulchnionej pod sadzonki i obsadzonej ziemi i zniosły je lawiną błota w dół, do drogi (dodatkowe 100 spłynęło do wisły). słucham o warunkach pogodowych, o walce z żarłocznymi osami, o specyfice tego akurat siedliska pod winorośl, usiłuję zobaczyć dawną winnicę, jaka rosła tu jeszcze 100 czy 200 lat temu.

staram się poczuć te wszystkie opowieści na swojej skórze, w swoich mięśniach, przez zwoje mózgowe przepuszczam procesy chemiczne, zachodzące w gronach. zmysłami jednoczę się z tym kawałkiem ziemi, z myszołowami i jastrzębiami, które gwarantują zabezpieczenie przed drozdami, wznoszę się kawałek nad tym polem, wzlatuję, uwrażliwiam się, stapiam z tym co wokoło…

dobra ziemia. nie tak wybujała, ciepła, doładowująca jak na południu europy, ale dobra. wspiera, wycisza, uczy. jest cierpliwa i jest hojna. jeśli jednak chcesz stać się kawałkiem niej, musisz schylić czoło. życzliwa lecz stanowcza matka natura.

wracam do ludzi, skupiam się na nich.

Image

mikołaj tyc, współwłaściciel, wydaje się rozumieć to wszystko. jest spokojny, pewny siebie, ale nie pyszny. jest cierpliwy i słowa pokora używa z namaszczeniem. nie ma wątpliwości co do tego, ile razy musiał weryfikować własne podejście do świata. czy to nie z tego powodu nie poddał się, nie zarzucił biznesu, który przekroczył zakładane inwestycje i zmienił się w walkę o ochronę czegoś stworzonego z pasji i miłości? nie znam człowieka, nie znam jego tajemnic, ani mrocznej części jego osobowości, którą każdy z nas w sobie nosi. zobaczyłam w nim jednak przekonanie, siłę, wiarę, pasję, oddanie, poszukiwania, marzenia i wolę podzielenia się tym co piękne i dobre. jego samego starczyłoby mi do uwierzenia w uczciwość tych win, a tymczasem głos zabiera winemakerka, agnieszka rousseau…

Image

agnieszkę znam już wcześniej, bywa na spotkaniach stowarzyszenia, widziałam też jedną z jej degustacji. intrygująca postać. oaza spokoju i cierpliwości, a jednocześnie absolutnej pewności siebie, przynajmniej w kwestii win. symbol skromności, a jednocześnie całkowicie świadoma swojej wiedzy, umiejętności i zdolności. chodząca łagodność, a przy tym nieustępliwa asertywność. niezobowiązująca swoboda przy jednoczesnym totalnym profesjonalizmie. szczerość, oddanie, zaangażowanie w winnicę przy całkowitym obiektywizmie i zachowanym dystansie… wszystko w niej sprawia, że całkowicie jej ufam, ufam więc też jej winom. wiem, że zrobiła co tylko było możliwe, żeby wykonać swoją pracę najlepiej jak się dało. w tych warunkach, z tymi możliwościami, bo cały czas sprawia wrażenie, jakby miała niezachwianą niczym pewność i świadomość, że w lepszych warunkach środowiskowych, wyciągnęłaby z winnicy więcej. rzetelność, uczciwość, oddanie, ogromne doświadczenie – to czuć już przy pierwszym kontakcie. siła woli tej kobiety jest taka, że gdyby żyła dwieście lat wcześniej, przemierzyłaby wozem całą amerykę, by osiedlić się na zachodzie i tam niezłomnie i z całkowitym poświęceniem walczyć o swoją ziemię – z przyrodą, palącym słońcem, z bandytami, z dzikimi indiańcami, z bezkarnymi magnatami : ) trudno, tak właśnie ją sobie wyobrażam!

Imagez pola podjeżdżamy do pomieszczeń gospodarczych. bramę kamedułów oczywiście całowałam już dwukrotnie, jako niezdyscyplinowany obywatel świata, przyjeżdżając tu wyłącznie w dni niedozwolone. jest takie coś we mnie, że na widok klasztornych murów, niezależnie których, wzbudza się we mnie żądza zajrzenia za nie. irytują mnie te zamknięte, tajemnicze ogrody, w których rosną – jak to sobie ciągle wyobrażam – zagony uzdrawiających ziół, organicznych upraw w warzywniaku, uginających się pod własnym ciężarem owocowych sadów pośród których cudnie pachną pszczele ule i dominuje prostota życia. irytuje mnie ich ekskluzywność, niedostępność. i pociąga naturalnie.

och, jakim więc dreszczykiem emocji napełnia mnie możliwość zajrzenia za tak zamknięty mur, jak kamedulski! dosłownie czuję ciarki, przebiegające po plecach na widok uchylonej furty tuż obok tabliczki wc, przybitej do rozpadających się drewnianych drzwi wychodka.

Image

wnętrze podwórza nie rozczarowuje mnie ani trochę. nie ma co prawda ani zielnika, ani sadu, ani warzywniaka, ani nawet widoku na to, co ukryte za drugim, wewnętrznym murem, mam jednak dostęp do starych stajni i obory.

zachwycam się tym, że tak szpanerska i ciesząca się się snobistyczną opinią winnica, jak srebrna góra, nie przytłacza przepychem ani bodaj odrobiną luksusu – wszystko po staremu, zachowane, częściowo odnowione, częściowo zaadoptowane.

*

micha mi się cieszy na widok każdego jednego kamyka w ścianie i staranności jaką włożono, by zachować go w stanie oryginalnym, niezwykle dyskretnie zmodernizowanym czy odnowionym.

jestem wdzięczna za to, za ten czar, urok, nawet jeśli nie przyćmiewa sobą średniowiecznych europejskich  piwnic na wino. cieszę się, że stłoczone na małej przestrzeni kadzie znajdą miejsce w nowym budynku, tu zaś – jak sobie wyobrażam – zaaranżowane zostaną pomieszczenia biurowe i sala degustacyjna? (przegapiłam ten fragment rozmowy, przyglądając się cegłom).

Image

  *

wreszcie degustacja, zorganizowana specjalnie dla stowarzyszenia…

Image

monika na przemian z agnieszką prowadzą spotkanie. jak zwykle ciekawie, jak zwykle inspirująco. edukacja na pierwszym planie.

Image

Image

stowarzyszenie zrzesza dziewczyny pracujące zawodowo z winem; dla takiego amatora jak ja jest więc ogromną przyjemnością wsłuchiwanie się w ich skupioną wymianę zdań, podsłuchiwanie i zapamiętywanie uwag, określeń, nazywanie doznań, nawet jeśli nie staram się ich zapamiętać, zachowując świeżość własnej głowy.

Image

podoba mi się bardzo i wzbudza mój szacunek, że będąc na swoim podwórku, mikołaj tyc zachowuje się szczególnie dyskretnie, pozostawiając przestrzeń otwartą dla formuły stowarzyszenia. jest życzliwy i uprzejmy, otwiera kolejne butelki, ale stoi z boku, nie stara się błyszczeć. degustujemy siedem z dwunastu win.

Image

co mogę powiedzieć?

są naprawdę dobre. każde jedno, niezależnie od półki, jest przyjemne, różne od siebie, a jednak spójne, twarde, uparte, jednocześnie lekkie, bogate, aromatyczne. wsadzam nos w każdy kieliszek i z każdego czerpię przyjemność. siorbię sobie i pociągam i smakuje mi. mogę więcej. dziewczyny mówią o owocach, ziołach, drzewach, orzechach, beczkach i wędzonkach, ja widzę myszołowy, cegły w murze, lawinę ziemi i błota, redukcję kiści, osy, słońce i wiatr, wino na stoku 200, 300, 400 lat temu, wieśniaków, mnichów, spokój, ciszę, oddanie, wierność, kontemplację…

Image

(to zdjęcie – monika łazęcka)

nawet jeśli w europie wina ze srebrnej góry plasują się na średniej półce wśród win dobrych, i nawet jeśli nie są w stanie konkurować z winami doskonałymi, mają wszystko co trzeba – swój charakter, styl, jakość. liczę na to, że kolejne roczniki będą już tylko lepsze. chcę wierzyć, że będą, że pasja i oddanie nie są tymczasowe i nie znikną za rok, dwa, trzy…

tekst: Renta Rusnak

zdjęcia: Renata Rusnak, Monika Łazęcka